Mariusz Max Kolonko Mariusz Max Kolonko
15176
BLOG

KIM JEST BARACK HUSSEIN OBAMA II?

Mariusz Max Kolonko Mariusz Max Kolonko Polityka Obserwuj notkę 28

„Ameryka zamknie więzienie w Guantanamo”, obiecywał Obama tłumom wiwatującym na jego cześć, podczas swej pierwszej wizyty w Europie. Dwa lata później więzienie ciągle istnieje.

„Zakończę wojnę w Iraku w 2009 roku”, obiecywał Obama Amerykanom w przedwyborczej debacie. Jest rok 2011. Wojska nie wróciły.

Ale tłumy lubią zgrabne jednozdaniówki i składają dłonie do poklasku, a poklask i aprobatę amerykański prezydent lubi najbardziej. Obama chce być lubiany. Chce być cool. Wrzucać piłkę do kosza z sześciu metrów bez pudła. Jak rok temu; bejsbolówka i rundka golfa. Co z tego, że w tym czasie Polska żegnała swego prezydenta?

Dobra fota z Lechem Wałęsą, jakiś uścisk pojednania polskich polityków ze mną w tle, takie rzeczy...Polacy chcą wiz? O rany,znowu? A gdyby..gdyby tak podpiąć te ich wizy pod reformę imigracyjną, którą będę u nas przepychać? Ale ich naród ubogi, nie przechodzą przez bramkę statusu majątkowego w konsulatach, panie prezydencie. Poza tym jak Polacy obejdą przepis, to dlaczego nie Bułgarzy czy Rumunii... Ale wstawić pod projekt reformy można. Wpuszczamy i sprawdzamy ilu zostaje.  Republikanie zatrzymają to w Kongresie i będzie na nich. I jeszcze dorzucić jakieś samoloty albo rakiety bez głowic, tak by Rosji nie drażnić, a polscy politycy nie wyglądali źle, jak dwa lata temu, kiedy dowiadywali się o rezygnacji z tarczy rakietowej z ekranów telewizorów...

Nic nowego. Ameryka traktowała Polskę nonszlancko od czasów Pułaskiego, który żalił się w listach do Kongresu w 1779 roku, że ten „paradował go przed sądem jak przestępcę”, bo nie dodawały sie rachunki za stworzenie pierwszej kawalerii tego kraju. Ale tej historii Ameryki Obama nie zna, a Polacy nie pamietają.

FIKOŁKI SPIDER-MANA

Obama potrafi jednak być wrażliwy. Przez pierwsze cztery miesiące urzędowania Prezydent  największej potęgi tego świata przepraszał dziesięć razy. W Strasburgu przepraszał Europę za „amerykańską arogancję”, Francuzów za Guantanamo, Turków za torturowanie więźniów, muzułmanów za amerykański kolonializm. Tych ostatnich przeprosił w pierwszym telewizyjnym wywiadzie swej prezydentury, którego nie udzielił telewizji rodzimej, a arabskiej stacji Al Arabiya.

Swiat po raz pierwszy oglądał też nieprotokolarnie głębokie pokłony amerykańskiego prezydenta  przed cesarzem Japonii i królem Arabii Saudyjskiej. Za to największemu sprzymierzeńcy Ameryki, brytyjczykom, Obama zwrócił popiersie Churchilla, symbol transatlantyckiej solidarności Europy i Ameryki wywołując dyplomatyczną konsternację. Ze co? Ze Churchill w 1952 roku złamał rebelię Kenijczyków przeciwko brytyjskim kolonialnym rządom wrzucając dziadka Obamy, Hussein Onyango Obama do więzienia? E, tam...

Przez trzy ostatnie lata amerykański prezydent, niczym Spider-Man, odstawiał przed islamskim światem fikołki i...nic. Przeciwnie; ankiety Pew Research Forum pokazują dramatyczny spadek aprobaty muzułmanów dla Obamy. W Egipcie do 17 %, Pakistanie az do 8%. Obama przegrał wojnę o muzułmańskie serca.

ANTYKOLONIALNY  BZIK

Istnieje problem z definiowaniem światopoglądu Baracka Obamy. Zdaje sie w nim tkwić jakiś mały bzik, któremu amerykański prezydent ulega, w efekcie telegrafując po drutach najpotężniejszego państwa świata sprzeczne sygnały. Niektórzy nazywają ten bzik Obamy antykolonializmem; Ameryka musi paść na kolana przed światem za zbudowanie swej potęgi na wyzysku kolonialnym minionej epoki. Dlatego w polityce wewnętrzej Obamy bogaci przedsiębiorcy są OUT – masy ludów łączone w związki zawodowe są IN. Dlatego w polityce zagranicznej Obamy cele ideologiczne biorą górę nad interesem politycznym. Gdy zaś te dwa wektory wchodzą ze sobą w kolizję,  Obama mówi jedno, jego doradcy drugie i Ameryka się miota.

Tak było na początku roku, kiedy świat oglądał zamieszki, które wybuchły w Egipice. Ameryka milczała, a jej prezydent trzymał, jak jego poprzednicy, z dyktatorem. Po dziewięciu  dniach ciszy Obama oświadczył, że Mubarak musi odejść. Po protestach Arabii Saudyjskiej i Izaela, Obama stwierdził, że Mubarak może jednak pozostać. Dopiero kiedy armia egipska wywiozła Mubraka na lufach czołgów, prezydent Obama uznał egipski przewrót za część „arabskiej wiosny”,  mimo że tego samego wieczoru, kiedy wiosenne tłumy Egiptu skandowaly radośnie Allah jest wielki!, setka muzułmanów przez pół godziny gwałciła na Placu Tahrir w Kairze reporterkę CBS Laurę Logan krzycząc Zyd! Zyd!

Politycznym rezultatem „egipskiej wiosny” jest nawiązanie stosunków dyplomatycznych tego kraju z Iranem i powstanie nazistowskiej parti Egiptu, o czym właśnie doniosła egipska prasa. Od czasu „wiosny” w Egipcie pierwszy raz od 30 lat Iran może przesuwać okręty wojenne przez kanał Sueski, a Izrael notuje niepokojący przepływ broni i sympatyków Hamas do strefy Gazy.

PYTANIA BEZ ODPOWIEDZI

Jak Bush w Afganistanie, tak Obama w Libii poderwał amerykańskie bombowce do ataku wspierającego rebeliantów. O ile afgańska wojna Busha była z punktu widzenia interesów politycznych odpowiedzią na atak 9/11, wojna Obamy w Libii takich celów obronnych nie ma. „Snajperzy Kadafiego zaatakowali cywilów szukających pomocy medycznej” – wtórowała decyzji prezydenta sekretarz Stanu Hillary Clinton. I co z tego?  Dlaczego świat arabski nie wyśle do Trypolisu swoich wojsk, by rozwiązać problemy na swoim podwórku?

Czy Obama 2011 stał się Bushem roku 2001? Czy Ameryka musi podrywać F 16 za każdym razem, kiedy reżimy tego świata popełniają zbrodnie? Dlaczego Ameryka wiąże się w konflikt zbrojny nie będąc atakowana? Wszak Libia od czasów wysadzenia samolotu nad Lockerbie przed 23. laty nie zaatakowała ani Europy, ani Ameryki. Czy nie obowiązuje już artykuł 5 konwencji NATO?  Dlaczego Obama wprowadził Amerykę w kolejną wojnę nie pytając Kongresu o zdanie? Co jeśli Kadafi utrzyma władzę? Co z milionami muzułmańskich uchodźców zalewających teraz Europę? Dlaczego liberalne media z takim pietyzmem pokazują „dzielnych muzułmańskich rebeliantów” wiwatujących Allahu Akbar za każdym razem, kiedy rakieta Tomahawk za milion dolarów wysupłanych w podatkach od farmerów z Ohio rozbija Toyotę żołnierzy Kadafiego?  Dlaczego Obama, laureat pokojowej nagrody Nobla, w ciągu trzech lat zbombardował sześć niezależnych państw? I dlaczego Ameryka Obamy miast stabilizować świat wprowadza w tym świecie chaos?

ROSYJSKA GRA

Jesienią 2009 roku zaniepokojenie Rosji instalacją komponentów tarczy rakietowej USA w Polsce i Czechach sięgnęło zenitu. Narodowa Agencja Bezpieczeństwa przykładała ucha sieci tajnego wywiadu Echelon do drzwi Rosji. Rosja zagroziła sprzedażą do Iranu systemu antyrakietowego S-300. System pozwoliłby Ahmadinadżadowi na obronę nuklearnych reaktorów w Natanz przed atakiem Izraela, który groził chirurgicznym atakiem na irańskie instalacje tak, jak to zrobił w Syrii w 2007 r. Obama się ugiął, zrezygnował z tarczy poświęcając swego strategicznego partnera, Polskę, dla Rosji.

Tymczasem Medwiediew wycofał się z dealu z Iranem na system S-300 dopiero rok później, w wyniku czerwcowej rezolucji Narodów Zjednoczonych. Polska ofiara była przedwczesna i niepotrzebna. Iran zaś, dwa miesiące po wypowiedzi Miedwiediewa oświadczył, że posiada klona systemu S-300. Zbudował go „sam”. Ameryka zero. Rosja jeden.

W 2010 roku Obama i Medwiediew podpisują nowy pakt rozbrojeniowy START. Rosja zdołała umieścić w jego preambule klauzulę łączącą potencjały nuklearne obu krajów z budową tarczy rakietowej USA. Ameryka zero. Rosja dwa.

Rosja widząc słabe przywództwo Ameryki prze dalej. W miniony czwartek na szczycie Osemki we Francji Medwiediew informuje Obamę, że Rosja chce już równoprawnego uczestnictwa w systemie obronnym NATO czyli dostępu do tzw. Czerwonego Przycisku. Innymi słowy to rosyjscy generałowie w sztabie NATO będą decydować czy Europa ma się bronić, czy nie. 39 kongresmenów pod przewodnictwem senatora Marka Kirka pisze do Obamy list żądając pisemnych gwarancji, że Obama nie odda Rosji tajnych technologii Ameryki. „Rosja chce osiągnąć porozumieniami to czego nie może osiągnąć szpiegostwem,  powiedział Kirk.  Rosja trzy. Ameryka, zero.

UTRACENI SPRZYMIERZENCY

Na Bliskim Wschodzie świat islamski chce się dorwać do broni nuklearnej za wszelką cenę. Wystarczy posłuchać przemówien kleryków w meczetach w Syrii, Palestynie, Iranie czy Europie, by zrozumieć, że kiedy tak się stanie, fundamentaliści islamscy nie bedą obwiązywać się wokół pasa semtexem i wbijać samoloty w symbole zachodu. Będą wymazywać całe państwa z powierzchni ziemi.

Jedyny sojusznik zachodu w rejonie trzymający bezpośrednio rękę na tych zapędach, bo godzących w egzystencję tego kraju, to Izrael. Ale antykolonialny bzik Obamy się kręci...

Palestyna ma prawo istnieć i Izrael ma prawo istnieć w granicach sprzed 1967 roku, powiedział Obama przed wizytą do Europy. Raptem Ameryka trzyma z Palestyną. Co z tego, że terroryści Hamas są w palestyńskim rządzie. Wymieńcie się terytoriami, panowie...

Kiedy w Irlandii Obama pił kufel piwa z rodakami po pra-kądzieli, agencja IAEA drukowała wstrząsający raport o rozbudowie irańskiego programu nuklearnego o dodatkowe 8,800 wirówek. Premier Izraela, Netanjahu wystąpil przed Kongresem z dramatycznym apelem o pomoc mniej więcej w tym czasie, kiedy Obama grał z Premierem Cameronem w ping-ponga (ten cudowny backhand!).

Ameryka nie jest już strażnikiem pokoju na świecie. Jej sprzymierzeńcy są osamotnieni i zdezorientowani. Przeciwnicy wykorzystują słabość jej lidera. Swiat arabski przypomina rozkręconą karuzelę z której powoli odpadają śruby. Barack Hussein Obama II wskoczył na jej kolorowego konika i w poklaskach tłumów i ukłonach przeprosin wypuścił cugle z ręki.

 

 

 

Mariusz Max Kolonko

www.maxkolonko.com

Publikacja w Rzeczpospolitej w dn. 2 czerwca 2011.

.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka